ich oswojonych z dawnym zwyczajem posyłania ofiar cieniom towarzyszów, wszelki ślad ludzkości zniknął przed pragnieniem zemsty.
Jeden Wojownik, którego mina wyrajała śrogość więcej niż dziką, słuchał mówcy ze szczególniejszą uwagą. Na twarzy jego malowały się wszystkie uczucia jakich doświadczał kolejno, aż póki nie został na niej jeden tylko wyraz nienawiści i rozjuszenia. Zaledwo Magua przestał mówić, zerwał się on wydając wycie tak straszne, iż można było je wziąść za głos szatana, i wzniósł nad głowę szeroką swą siekierę. Krzyk ten i zamach były tak nagle, ze gdyby kto i myślał wstrzymać jego zamiar krwawy, nikby nie miał czasu. W mgnieniu oka jeden prąg jasny przeleciał mimo pochodni, a drugi ciemny skrzyżował się z nim w powietrzu: piérwszym była siekiera lecąca do celu, drugim ręka Magui, która odtrąciła ją na stronę. Ratu-
Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/696
Ta strona została przepisana.