Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/699

Ta strona została przepisana.

Mimo co raz gwałtowniejsze uczucie gniewu, wrodzone męztwo i niespokojność o los Unkasa, Hejward doświadczył niejakiejś ulgi, skoro oddalił się tak straszny i przebiegły nieprzyjaciel. Wzruszenie też będące skutkiem mowy Chytrego Lisa, zaczęło się uśmierzać. Wojownicy powrócili na swoje miejsca i znowu obłoki dymu napełniły izbę. Więcej niż przez pół godziny, nikt nie wymówił słowa, nikt prawie nie podniosł oka, nastało ciche i poważne milczenie, jakiemu lud ten porywczy i zimny razem, oddaje się zwykle po gwałtownych i burzliwych wypadkach.
Nakoniec wódz, który wzywał lekarskiej pomocy Dunkana, wypaliwszy lulkę, powstał cicho i skinieniem palca dał mu znak żeby szedł za nim. Hejward dla wielu przyczyn z radością opuścił zadymioną chatę, bo prócz ważniejszych powodów, oddawna żądał odetchnąć czystém powietrzem pogodnego wieczoru.