sterczącą, pozwolił im postrzedz jakąś bryłę czarną o kilkanaście kroków będącą przed nimi na samej drodze.
Indyanin zatrzymał się nieco jak gdyby wahał się czyli miał iść dalej, a bryła dotąd nieruchoma, zaczęła dźwigać się w sposób dziwny dla Dunkana. Nowy wybuch ognia mocno zajaśniał w tej chwili i Hejward wyraźnie już poznał kształt niedźwiedzia. Zwierz ten był ogromny i straszny, lecz chociaż mruczał gniewliwie, nie okazywał żadnego znaku zapowiadającego napaść, owszem usunąwszy się w stronę usiadł przy drodze na tylnych łapach. Huron przypatrzył mu się z największą uwagą i zapewne przekonany że się nie miał czego obawiać, spokojnie ruszył naprzód.
Dunkan wiedząc że Indyanie często wychowywali przy sobie niedźwiedzie, poszedł za towarzyszem uspokojony domysłem, iż to był także jakiś faworyt pokolenia, któ-
Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/701
Ta strona została przepisana.