Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/706

Ta strona została przepisana.

statnim rymie pierwszej sztrofy, major zadrżał słysząc w tejże chwili podobny wyraz grobowym i nieludzkim powtórzony głosem, a obejrzawszy się szybko postrzegł w najciemniejszym kącie jaskini niedźwiedzia, który siedząc na tylnych łapach, wahał się w sposób tym zwierzętom właściwy i głuchém mruczeniem naśladował tony psalmisty.
Łatwiej jest wyobrazić niż opisać, jakie wrażenie uczyniło na Dawidzie to dziwne i niespodziewane echo. Oczy i usta jego zostały otworzone, lecz głos oniemiał nagle. Przestrach, zdziwienie, trwoga, tak mu odebrały przytomność, że zapomniawszy o ważnych uwiadomieniach, które przygotował w myśli dla Hejwarda, z pośpiechem zawołał tylko po angielsku: — Ona czeka; ona jest tutaj! — i uciekł z jaskini.