Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/709

Ta strona została przepisana.

kli łudzić ciemnych swych współbraci.
Lecz zaledwo począł, przerwał mu niedźwieć groźném mruczeniem. Po chwili probował raz drugi i trzeci, ale zawsze odnawiała się taż sama groźba z wzrastającą śrogością.
— Uczeni są zazdrośni, — rzecze Huron, — nie lubią oni mieć świadków; idę więc i zostawuję was samych. Bracie, kobieta ta jest żoną najwaleczniejszego wojownika: wypędź z niej czém prędzej ducha który ją dręczy. Cicho! cicho! — dodał potem obróciwszy się do niedźwiedzia mruczącego ciągle, — idę już idę.
Huron wyszedł śpiesznie, a Dunkan pozostał w podziemnej jaskini z umierającą niewiastą i niebezpiecznym zwierzem. Niedźwiedź umilkł i słuchał szelestu kroków odchodzącego Indyanina, ze zmyślnością właściwą temu rodzajowi stworzeń. Nakoniec gdy skrzypnienie drzwi upewniło, że się oddalił, zwolna przysunął się do Hej-