Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/717

Ta strona została przepisana.

— To wiec tak jestem straszny? — zapytał z umartwieniem widoczném.
— Nie tak wprawdzie żeby przepłoszyć wilka, albo podczas ataku półk do ucieczki zmusić, — odpowiedział Sokole Oko, — bez pochlebstwa jednak powiedzieć mogę, że był czas kiedy pan lepszą miałeś minę. Skwawy Indyjskie nie miałyby nic do zarzucenia pstrociznie pańskiej twarzy, ale dziewczęta białe lepiej lubią czystą białość. Patrz pan tam, — dodał ukazując na miejsce gdzie woda tryskająca z rozczepu skały, kryształowym strumykiem uchodziła przez inny otwór podobny; — nic trudnego pozbyć się tej ozdoby, którą pana Sagamor upiękrzył, a potém ja sam przysłużę się nowém malowidłom Bądź pan spokojny: nie raz się zdarza, że szarlatani podczas swojej czynności czarodziejskiej, zmieniają ukraszenie twarzy.
Strzelec nie miał potrzeby wysilać się dłużej na zachęcające dowody, bo nim to