Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/734

Ta strona została przepisana.

mniejsze podejrzenie w którymkolwiek z dzikich wzbudzone, mogło przyprawić ich o zgubę, wziąwszy się manowcem dalekim od mieszkań, szedł spiesznie. Dzieci porzuciły już swoje zabawy, i ogniska przez nie rozłożone zaczynały gasnąć; a chociaż przy ostatku dogorewającego światła, dawały się widzieć tu i ówdzie oddalone kupy wojowników, cichość nocy uderzała tém bardziej, że cały wieczór wrzask i hałas rozlegał się po obozie.
Świeżość powietrza wkrótce orzeźwiła Alinę. Skoro weszli do lasu, odezwała się wgrywając się z rąk majora:
— Puść mię Hejwardzie, ja mogę iść sama, już mi zupełnie dobrze.
— Nie, Alino, jeszcze jesteś słaba, — odpowiedział Dunkan starając się ją zatrzymać. Lecz gdy nie przestawała nalegać, musiał pozbydź się miłego ciężaru.
Rycerz niedźwiedzia, niepojmował zapewne, co za roskosz kochankowi trzymać