Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/763

Ta strona została przepisana.

jego zdanie; ale wzgardliwy wyraz oczu Unkasa mógł bydź tak rozmaicie tłumaczony, że mu to umartwiające podejrzenie nie przyszło na myśl, i skoro Dawid dał znak iż nikt nie śledzi co się we wnątrz chaty dzieje, porzuciwszy mruczenie niedźwiedzie zaczął jak wąż syczeć.
Unkas chcąc pokazać się obojętnym na wszystko, czemkolwiek złośliwość nieprzyjaciół spodziewała się go udręczyć, miał powieki zmrużone; ale gdy posłyszał syczenie węza, podniosł głowę i rzucił wzrok bystry w koło więzienia, a oczy jego spotkawszy oczy potworu, zatrzymały się na nich jakby przez jakiś pociąg tajemny. Ten sam głos powtórzył się znowu, i zdawało się że wychodził z paszczy zwierzęcia. Spojrzenie młodzieńca jeszcze raz obiegło budę i jeszcze raz utkwiło się w niedźwiedzia, a w tejże chwili prawie dał się słyszeć cichy wykrzyknik: hug!