Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/765

Ta strona została przepisana.

— Do obozu Żołwiów — Są to dzieci przodków moich.
— Zapewne, zapewne, — rzecze strzelec już nie po delawarsku lecz po angielsku, gdyż ojczysta mowa zawsze jakby sama przez się przychodziła mu do ust, kiedy roztrząsał co trudnego; — bardzo wierzę że taż sama krew płynie w waszych żyłach; ale czas i oddalenie mogły nieco zmienić jej kolor. A cóż my poczniemy z tymi Huronami, co tu stoją przy drzwiach? Ich jest sześciu; naszego śpiewaka zaś nie masz co i liczyć.
— Huronowie są tylko samochwalcy, — rzecze Unkas z pogardą. — Przyjęli za totem łosia i chodzą jak ślimaki: Delawarowie żółwia, a biegają prędzej niż daniele.
— Tak, tak, — znowu odezwał się Sokole Oko, — słusznie mówisz. Jestem pewny, że jak na wyścigi zwyciężyłbyś cały ich naród, tak też pierwej mógłbyś zabiedź do drugiego pokolenia i nawet wypocząć dobrze,