Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/766

Ta strona została przepisana.

nimby głos którego z tych łotrów dal się tam słyszeć. Ale ludzie biali więcej maja mocy w ręku niż w nogach. Nie masz Hurona, któregobym lękał się spotkać łeb na łeb; ale w bieganiu podobno każdyby mię przewyższył.
Unkas był już blizko drzwi, lecz usłyszawszy te słowa powrócił znowu w kąt chaty. Strzelec zajęty myślami nie zwrócił na to uwagi i mówił dalej, raczej do siebie samego — niż do swego towarzysza:
— Z tém wszystkiém, niesprawiedliwie byłoby przywiązywać czyjeś nogi do cudzych. Nie..... No, więc ty Unkas, spróbuj puścić się na przegon, a ja znowu włożę skórę niedźwiedzią i będę starał się chytrością wydobydź się z biedy.
Młody Mohikan nic nieodpowiedział, założył ręce na piersiach i oparł się plecami o słup podtrzymujący dach chaty.
— I cóż, — rzecze Sokole Oko poglądając na niego z niejakiemś zadziwieniem; —