Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/77

Ta strona została przepisana.

czarnych, tam o milę stąd lejących, chociaż i teraz twoje uszy jej spadanie słyszą.
Jeżeli rozumowania filozoficzne białego niedosyć przekonywały Indyanina; dziki miał przynajmniej tyle godności, ze niechciał popisywać się z niedowiarstwem. Słuchał jak gdyby wierzył; a potém znowu zaczął opowiadać równie uroczystym głosem.
— Przybyliśmy ztamtąd, gdzie słońce kryje się na noc, przez rozległe równiny będące pastwiskiem bawołów nad brzegami rzeki wielkiej; pobiliśmy Alligewów: krew ich zczerwieniła ziemię, i od brzegów rzeki wielkiej, aż do wielkiego jeziora wód słonych, niespotkaliśmy już nikogo. Makwy z daleka szli za nami. Powiedzieliśmy, że kraj będzie naszym od miejsca gdzie woda w tej rzece cofać się przestaje, aż do rzeki o dwadzieścia dni drogi w stronie lata płynącej. Jako mężowie zatrzymaliśmy ziemię, którą podbiliśmy jako wojownicy. Przegnaliśmy Makwów razem z niedźwiedziami