Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/78

Ta strona została przepisana.

w głąb lasów: odtąd ledwo brzegiem ust kosztowali oni soli, nie pływali po wielkiém jeziorze słoném, zjadali tylko wyrzucone wnętrzności ryb naszych.
— Słyszałem o tém wszystkiém i wierzę, — odezwał się strzelec, skoro Indyanin zamilkł; — ale to było bardzo dawno przed tém nim Anglicy przybyli tutaj.
— Sosna stała na tém miejscu gdzie teraz ten kasztan. Pirwsze twarze blade które przybyły do nas, nie mówiły po angielsku; przyniosła je łódź wielka wówczas kiedy ojcowie moi zakopali Tomahawk wśród ludzi czerwonych. Wtenczas, Sokole Oko, — i głos Indyanina tém tylko wydał żywe wzruszenie jego, ze stając się co raz bardziej głuchy i harkawy, przybrał harmoniją mowie dzikich wyłącznie właściwą, — wtenczas, Sokole Oko, jeden tylko składaliśmy naród i byliśmy szczęśliwi. Żony darzyły nas dziećmi; ryb jezioro słone, danielów puszlcze, powietrze dostarczało nam ptaków.