Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/797

Ta strona została przepisana.

woobranego wodza, widziałby go od chwili kiedy przyszedł, aż do czasu na który kazał jutro stawić się u siebie pewnej liczbie wojowników, ciągle siedzącego w głębokiém zadumaniu. Kiedy nie kiedy tylko podniecał przygasły ogień, a wtenczas gdy żywszy blask padał na jego postać czerwoną i twarz szkaradną, łatwo można go było wziąsć za książęcia ciemności, zajętego knowaniem czarnych podstępów.
Jeszcze zorza nie zaświtała na niebie, a już wojownicy zaczęli schodzić się pojedyńczo do samotnego mieszkania Magui. Każdy z nich miał strzelbę i dalszą zbroję, lecz twarz spokojną i nieumalowaną w godła wojenne. Przybycie ich nie obudziło żadnej rozmowy. Jedni siedzieli po kątach, drudzy stali milczący i nieporuszeni jak posągi, aż póki ostatni nie dopełnił ich liczby.
Magua natenczas podniósł się z miejsca, stanął na ich czele i dał znak do pocho-