Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/798

Ta strona została przepisana.

du. Wszyscy udali się za nim idąc pojedynczo rzędem, a zupełnie różni od Kołnierzy naszych zawsze szuranie ruszających z miejsca, bez najmniejszego szelestu opuścili oboz, podobni raczej do cieniów nocnych, niżeli do wojowników śpieszących krwią okupywać czczą sławę.
Niewiadomo dla jakiej przyczyny chytry wódz nie wziął się drogą prosto wiodącą do obozu Delawarów, lecz poszedł brzegiem strumyka, aż do stawu bobrów. Dzień zaczynał już świtać kiedy przechodzili trzebież przez te pracowite zwierzęta zrobioną. Magua, był już ubrany zwyczajem Huronów i na skórze pokrywającej mu barki miał odmalowanego lisa. W orszaku jego znajdował się wojownik, który za godło, czyli totem przyjął sobie bobra; ten ujrzawszy tak liczne zgromadzenie swoich przyjaciół, pominąć ich bez złożenia przyzwoitego hołdu, poczytywałby za grzech świętokradztwa.