Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/804

Ta strona została przepisana.

rządzały śniadanie, drugie nosiły drzewo, lub wodę; każda prawie wszakże zatrzymywała się przy tej lub owej budzie, dla powiedzenia czegoś sąsiadce prędko i pocichu. Wojownici tu i ówdzie stali w gromadach, lecz raczej myślami niżeli rozmową zajęci; a jeżeli który przemówił czasem, to znaczno było, że się zastanawiał pierwej, co miał powiedzieć. Narzędzia myśliwskie leżały przygotowane po chatach; ale nikt nie śpieszył do nich. Gdzie niegdzie, dawał się widzieć wojownik zajęty opatrywaniem broni z taką pilnością, jaka rzadko ma miejsce, kiedy chodzi tylko o spotkanie się ze zwierzyną. Często oczy całej którejkolwiek gromady zwracały się razem na wielką chatę stojącą pośrzodku obozu, jak gdyby w niej znajdował się przedmiot wszystkich myśli i rozmów.
Tymczasem jakiś nieznajomy Indyanin ukazał się na brzegu podniesiono i skali-