Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/825

Ta strona została przepisana.

ko brzegu jego szaty. Inni zaś dosyć byli szczęśliwi z tego, że mogli oddychać tém samem powietrzem, co wódz tak waleczny niegdyś, a teraz jeszcze tak sprawiedliwy i mądry. Oddawszy hołd przywiązania i szacunku wodzowie i wojownicy wrócili na swoje miejsca.; głęboka cichość znowu nastała w całém zgromadzeniu.
Jeden z towarzyszów Tamemunda szepnął cóś kilku wojownikom młodym; ci powstali śpiesznie i weszli do chaty stojącej w śrzodku obozu.
Po niejakim czasie ukazali się znowu prowadząc z sobą tych, co byli powodem do tak uroczystego obrządku. Tłum rozstąpił się trochę i wpuściwszy ich zamknął się znowu, a więźniowie ujrzeli się w obszerném kole złożoném przez całe pokolenie.