Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/829

Ta strona została przepisana.

szedł do obozu Delawarów? Co go tu przywodzi?
— Potrzeba. Przyszedłem szukać żywności, schronienia i przyjaciół.
— To bydź nie może. Lasy są pełne zwierzyny; głowa wojownika niepotrzebuje innego schronienia prócz pogodnego nieba; a Delawarowie są nieprzyjaciółmi, nie zaś przyjaciółmi Dżankesów. Daj pokój; twoje usta mówiły, ale serce nic nie powiedziało.
Dunkan nie wiedząc co miał odpowiedzieć, milczał; ale strzelec który dotąd słuchał z największą uwagą, śmiało wystąpił teraz naprzód i zabrał głos.
— Nie sądźcie, — rzecze, — żem z bojaźni lub wstydu nie przyznał się do tego imienia, kiedyście pytali kto z nas Długi Karabin. Wstyd i bojaźń poczciwemu człowiekowi są obce; ale ja nie przyznaję Mingóm prawa nadawać temu jakiekolwiek bądź przeźwisko, kto daleko za-