Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/839

Ta strona została przepisana.

sem oznajmiło, że kula osiadła w drzewie, bardzo blisko konewki. Wojownicy wydali okrzyk jednozgodny i zwrócili oczy na drugiego spółzawodnika.
— Jak na wojsko amerykańsko-królewskie, to dosyć jest dobrze, — rzecze Sokole Oko śmiejąc się swoim sposobem; — jednak gdyby moja strzelba zawsze tak boczyła, ileżby to gronostajów, których skórki są tam gdzieś w zarękawkach nie jednej pani, biegałoby jeszcze po lesie; ilu Mingów krwawych, którzy poszli już zdać rachunek swego żywota, roznosiłoby dzisiaj spustoszenie po kraju! Spodziewani się że właściciel tej konewki ma drugą w swoim wigwamie, bo ta nigdy już wody nie zatrzyma.
To mówiąc strzelec cały był zajęty nabijaniem broni, a kiedy skończył, cofnął się w tył o krok jeden i zwolna podniósł kolbę do twarzy. Kiedy już dobrze wziął