Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/85

Ta strona została przepisana.

wierzgnieniem krwawa zdobycz wpadła do rzeki i zarumieniła wodę.
— Oto prawdziwa zręczność indyjska, rzecze strzelec uradowany, było na co patrzeć. Zdaje się jednak że strzała nie może obejść się bez pomocy noża.
— Cyt! zawołał Szyngaszguk, obracając się do niego tak szybko, jak pies kiedy trop zwietrzy.
— Cóż! czy nie całe stado! rzecze strzelec z zapałem myśliwskim iskrzącym się już, w jego oku. Jeżeli tu wejdzie ubiję jednego chociażby mój strzał wszystkie sześć narodów miał poruszyć. Czy słyszałeś co Szyngaszguku? bo dla mojego ucha lasy zupełnie są nieme.
— Nie było więcej danieli jak jeden, i ten już nie żyje, odpowiedział Indyanin nachylając ucho prawie aż do samej ziemi; ale słyszę tentent stąpania.
— Mozę wilki rozpłoszyły daniele po lesie i pędzają się za niemi.