Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/852

Ta strona została przepisana.

niej i nakoniec wlepiły się w nią bez powrotu. Kora klęcząca przed nim z załamanemi rękoma u piersi, z twarzą wybladłą, z czołem posępnem, lecz pełnem znaczenia, śrzód samej rospaczy nawet była najdoskonalszym wizerunkiem piękności. Zgrzybiałe oblicze starca ożywiło się nieznacznie; w zamarłych rysach jego zamiast zwykłej obojętności ukazał się wyraz uwielbienia; zabłysła w nich jaszcze jedna iskierka tego ognia, co przed stem laty tak silnie elektryzował całe szeregi Delawarów. Bez pomocy, bez silenia się prawie, stanął na nogach i głosem tak mocnym, że aż zadrżeli wszyscy, zapytał:
— Kto ty jesteś?
— Kobiéta; kobiéta, możesz dodadź jeśli ci się podoba, z nienawistnego plemienia; Angielka; ale która ni tobie, ni twojemu ludowi nie uczyniła, i nawet żeby