Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/858

Ta strona została przepisana.

głęboko, jak gdyby wychodziła z ciężkiego omdlenia, i odrzuciwszy w tył włosy pozwoliła widzieć ogień swych oczu, dziwnie sprzeczny z bladością twarzy: — prawda; ale dla czego to tak? to przed nami zakryto! Jest jeszcze jeden więzień, więzień własnego twojego rodu. Nie stawiono go przed tobą. Wysłuchaj jego pierwej, nim Huronowi pozwolisz odejść z tryumfem.
Jeden z przybocznych towarzyszów Tamemunda widząc że starzec jakby w obłąkaniu poglądał do koła; rzekł do niego:
— Jest to waż! czerwony żołdak Dżańkiesow. Zachowujemy go na męczarnie.
— Przyprowadzić go tutaj, — odpowiedział patryarcha, opuszczając się na swoje siedzenie. Młodzi wojownicy poszli natychmiast wypełnić rozkaz, a tymczasem tak głęboka panowała cichość, że można było słyszeć szmer liści za każdym tchnieniem porankowego wietrzyka drgających w przyległym lesie.