Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/860

Ta strona została przepisana.

Lecz ani groźny gwar tłuszczy, ani powszechna uwaga wyłącznie nań zwrócona, nie zdołały zatrwożyć młodego Mohikana. Rzucił w koło siebie przeciągłe, badające spojrzenie, i równie zimno przyjął niechęć wyrytą na czołach wodzów, jak ciekawość w twarzach młodzieży. Ale kiedy przenikliwy wzrok jego obiegłszy zgromadzenie, spotkał Tamemunda, zdawało, się że cała dusza skupiła się mu w oczach, i odtąd tym tylko zajęty widokiem, zapomniał o wszystkiem co się koło niego działo. Powoli, bez szelestu zbliżywszy się do podniesienia, na którem siedział mędrzec, stanął przed nim i niepostrzeżony od niego, przypatrywał mu się do póty, aż póki jeden ze starych wodzów nie ostrzegł Tamemunda, że winowajca już przybył.
— Jakim językiem więzień będzie mówił w obliczu wielkiego Manitu? — zapytał patryarcha nie otwierając oczu.