Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/861

Ta strona została przepisana.

— Językiem przodków swoich, — odpowiedział Unkas, — językiem Delawarów.
Na tę uderzającą i niespodzianą odpowiedź, rozszedł się śrzód tłumu huk podobny do warczenia lwa, które nie oznacza jeszcze jego gniewu, lecz zapowiada jak ten będzie straszny, kiedy wybuchnie. Wzruszenie starca, skoro powziął tę wiadomość, było równie gwałtowne, lecz wyraziło się inaczej. Podniosł on rękę i zakrył sobie oczy, jak gdyby unikał widoku tak hańbiącego ród jego, a potém właściwym sobie gardłowym stłumionym głosem, powtórzył ostatnie słowo więźnia:
Delawarów!.... Czyliż dożyłem widzieć pokolenie Lenapów, daleko od ogniska ich rady, rozpierzchnione po górach Irokańskich, jak stado danieli! Widziałem jak topor cudzoziemski walił drzewa, zaszczyt doliny, przez same wichry oszczędzane nawet widziałem zwierzęta, co skaczą ze skał na skały i ptaki, co nikną z o-