Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/889

Ta strona została przepisana.

Magua z szyderczym śmiechem. — Na bok! — dodał rzucając groźne spojrzenie na lud zwolna ustępujący mu z drogi. — Gdzie sa delawarskie skwawy? Niech idą swoich strzelb i łuków przeciw Wyandotom sprobować. Psy, łotry, drwię ja z was wszystkich!
Tak obelżywe pożegnanie przyjęte zostało w ponurem milczeniu. Magua z miną tryumfującą prowadząc za sobą brankę, udał się ku lasowi, zabezpieczony niezłomne m prawem gościnności.