Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/896

Ta strona została przepisana.

gło już kresu, do którego miał trwać rozejm z Huronem. Tłumy wzruszone na nowo, opuściwszy symboliczne wyobrażenie wojny, pośpieszyły gotować się na rzeczywistą wyprawę.
W mgnieniu oka, zmieniła się postać całego obozu. Wojownicy już umalowani i uzbrojeni przybrali powierzchowność tak martwą, jak gdyby nic nie było zdolne ich wzruszyć. Kobiéty powychodziły z mieszkań wydając krzyki radości i żalu pomieszane tak dziwnie, iż trudno było zgadnąć, które z tych dwóch uczuć brało górę. Żadna jednak nie stała bezczynnie: jedne unosiły co miały najdroższego, drugie starały się o bezpieczne schronienie dla dzieci albo słabych krewnych swoich; a wszystkie dążyły do lasu, bujną zielonością pokrywającego bok góry.
Tamemund także spokojnie i poważnie udał się za niemi po krótkiém, lecz czułém pożegnaniu z Unkasem, z którym roz-