Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/899

Ta strona została przepisana.

brzegiem z mina obojętną, aż póki niepoznał miejsca, gdzie niedaleko strzelby schowane były, tu znikł pod liśćmi rozłożystych krzaków i pełznął do pożądanego skarbu, jak płaz zwinny. Nie trudno mu było zapewne znaleść czego szukał, bo po kilku chwilach ukazał się ze strzelbą w każdém ręku i pędem strzały puścił się przez równinę dzielącą las od skalistej wyżyny, na której stał oboz. Zaledwo z nadzwyczajną lekkością zaczął wbiegać na górę, strzał ognistej broni dany w pogoń za nim z lasu, przekonał jak słuszna była ostróżność Sokolego Oka. Mały Indyanin odpowiedział na to, okrzykiem pogardy; druga kula z innego punktu została wymierzona przeciw niemu, lecz w tejże chwili stanął na płaszczyznie skały i tryumfalnie podnosząc strzelby, z dumą zwycięzcy zwrócił się ku sławnemu strzelcowi, który go zaszczycił tak chlubném zleceniem.