Pomimo żywą troskliwość o młodego posłańca, Sokole Oko na widok kochanej swojej danielówki, zapomniał i o nim i o wszystkiém w świecie. Pierwszą u niego rzeczą było obejrzeć na prędce broń lubą czy nie poniosła jakiego uszczerbku. Odwiódł więc i spuścił kurek dziesiątek razy, a zapewniwszy się, że równie rura jak sprężyna w najlepszym znajdowały się stanie, obrócił się do chłopca i z najczulszą dobrocią zapytał, czyliby nie był raniony. Młody śmiałek spojrzał tylko na niego dumnie, i nic nie odpowiedział.
— Biedne dziecko, te łotry przestrzelili tobie ramię! — zawołał strzelec, postrzegając wyżej łokcia szeroką ranę od kuli. — Ale nie buj się, kilka listków olszyny uleczy ciebie tak prędko, jak cud jaki. — Wcześnie zacząłeś sposobić się na wojownika, kochany chłopcze; spodziewam się, że do grobu wiele chlubnych blizn poniesiesz. Znam młodych wojowników,
Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/900
Ta strona została przepisana.