stwach, jakie groziły Korze w ręku gotowego na wszystko barbarzyńcy, wszelką zwłokę uważał za nikczemność, musiał atoli każdy podawany śrzodek roztrząsać spokojnie.
Po kilku minutach bezskutecznej narady, postrzeżono jakiegoś człowieka w oddaleniu. Przybywał on od strony gdzie leżał oboz nieprzyjaciół, i szedł tak spiesznie, iż można go było wziąść za posła niosącego warunki pokoju. Kiedy zbliżył się na dwieście lub trzysta kroków do zarośli, w których odbywała się rada Delawarów, zaczął wahać się jak gdyby był niepewny drogi i nareszcie stanął zamyślony. Wszyscy dopiéro zwrócili oczy na Unkasa, jakby zapytując co należało czynić.
— Sokole Oko, — szepnął młody wódz strzelcowi, — potrzeba żeby on nigdy już nie zobaczył Huronów.
— Ostatnia to chwila jego życia, —
Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/904
Ta strona została przepisana.