wtórzył ten sam śpiew harmonijny, za pomocą którego tak szczęśliwie uszedł był z obozu Huronów. Gamma miał ucho tak delikatne i wprawne, iż nie podobna było, aby nie poznał głosu słyszanego już dawniej, zwłaszcza gdy nikt prócz Sokolego Oka nie mógł wrzeszczeć w ten sposób. Ucieszony więc nieborak odgadnąwszy skąd głos wychodził, z taką łatwością jak stary żołnierz odgaduje gdzie strzelono z armaty, rzucił się na to miejsce i wnet znalazł ukrytego śpiewaka.
— Chciałbym wiedzieć co Huronowie pomyślą o tém, — rzecze strzelec biorąc dawnego towarzysza za rękę i prowadząc do Delawarów. — Jeżeli tylko mogą nas słyszeć, pewno powiedzą, że zamiast jednego dwóch już jest warjatów. Ale nie lękaj się, jesteśmy tu bezpieczni, — dodał ukazując mu Unkasa i jego wojsko. — Opowiedzże nam teraz, na co tam zanosi
Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/906
Ta strona została przepisana.