Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/911

Ta strona została przepisana.

Jeżeli czasem gałązka zachwiana od ptaka, lub orzech upuszczony z łapek wiewiórki, zwróciły uwagą Delawarów na miejsce skąd ten szelest pochodził, wnet tém uroczystsze i bardziej uderzające następowało milczenie. Ciągle tylko dawał się słyszeć szmer płynącego powietrza po zieloném sklepieniu puszczy na wiele set mil rozległej.
Widząc pustki i głęboką głuszę lasu, dzielącego stanowisko Delawarów od obozu ich nieprzyjaciół, możnaby było mniemać, że nigdy stopa ludzka nie powstała w tych stronach: bezwładność i spoczynek ogarniały tu wszystko; lecz Sokole Oko postawiony na czele głównego działania, nie tak mało znał z kim miał do czynienia, żeby go mogły złudzić te zwodnicze pozory.
Kiedy się jego oddział zgromadził, wziął on swoję danielówkę pod pachę, i dawszy znak towarzyszom poszedł nazad ku rzecz-