Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/920

Ta strona została przepisana.

oddziałem, dał rozkaz cichym głosem; wojownicy ukryci w parowie przy samém łożysku rzeki, zaczęli wysuwać się na brzeg wyniosły, jak żałobne cienie, i wnet wszyscy zgromadzili się koło niego. Sokole Oko wskazawszy palcem gdzie iść mieli, ruszył sam na przód. Delawarowie uszykowali się rzędem i szli za nim pojedynczo, tak ściśle stąpając w jego ślady, iż gdyby nie było Hejwarda i Dawida, pozostałby znak przechodu jednego tylko człowieka.
W tém zaledwo ukazali się na otwartém miejscu, dziesiątek wystrzałów razem dano do nich z tyłu; jeden Delawar podskoczywszy jak daniel ugodzony kulą, padł na ziemie bez ruchu.
— No! a właśnie lękałem się jakiegokolwiek czartowstwa podobnego rodzaju! — zawołał strzelec po angielsku i zaraz z szybkością błyskawicy dodał w ję-