Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/932

Ta strona została przepisana.

lu. Nakoniec Huronowie wyparci z puszczy zaczęli ukazywać się jeden po drugim i zbierając się co raz gromadniej szykowali się za ostatniemi drzewami, gdzie pozbawionych dalszego ratunku rozpacz już tylko uzbrajała w męztwo. Hejward drżący z niecierpliwości nie mógł ustać na miejscu i zaiskrzone oczy ciągle zwracał na Szyngaszguka, zapytując go niby, czy nie czas już uderzyć. Lecz pełen powagi i godności wódz siedząc na urwisku skały, przypatrywał się bitwie tak spokojnie, jak gdyby był najobojętniejszym widzem.
— Czas już Delawarom dać ognia! — odezwał się nareszcie Dunkan.
— Nie jeszcze, nie, — odpowiedział strzelec; — kiedy nasi zbliżą się dosyć, Sagamor oznajmi ze jest tutaj. Patrz pan, łotry zbierają się za tą kupą sosen, jak pszczoły koło swej matki. Dalibóg, dziecko trafiłoby kulą w śrzodek tego roju.