Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/941

Ta strona została przepisana.

— Ja nie pójdę dalej, — zawołała Kora wstrzymując się nagle nad brzegiem głębokiej rozpadliny prawie u szczytu góry — Lepiej mię zabij, przeklęty Huronie; nie pójdę dalej!
Dwaj Huronowie będący przy niej z obu stron, natychmiast podnieśli tomahawki z tą radością okrutną, z jaką podług powszechnego mniemania, szatani chwytają się do złego. Lecz Magua wstrzymał ich ciosy, powyrywał z rąk maczugi i rzucił daleko, a dobywszy noża, z twarzą wyrażającą najgwałtowniejsze i najsprzeczniejsze namiętności, rzekł do swojej niewolnicy:
— Kobiéto, wybieraj: wigwam albo nóź Chytrego Lisa!
Kora nie zwróciwszy ku niemu jednego spojrzenia padła na kolana, twarz jej przybrała jakiś wyraz nadzwyczajny; wznosząc oczy i ręce do nieba, wymówiła cichym, lecz pełnym ufności głosem: