Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/946

Ta strona została przepisana.

ciwnego brzegu i padając uczepił się rękoma za gałęzie krzaku rosnącego nad urwiskiem. Sokole Oko krok w krok gonił za nim, tak trzęsąc się cały, ze koniec jego strzelby podniesiony nieco w górę drgał jak listek od wiatru. Nie mordując się daremnie Lis Chytry, opuścił się w dół ile wystarczała mu długość ramion, a znalazłszy o co oprzeć nogę, dźwignął się nagle i zdołał kolana zarzucić na krawędź skały. Wtenczas dopiéro, kiedy skupiła się jego postać, strzelec wziął go na cel. Okoliczne skały nie były bardziej nieruchome od rusznicy Sokolego Oka, w chwili wystrzału. Huron opuścił ręce i głowę w tył odrzucił, mocno jednak klęcząc na miejscu. Utkwiwszy potém w nieprzyjaciela wzrok zagasły chciał jeszcze skinieniem pokazać, że nie dba o niego; lecz siły go odbiegły, przechylił się na wznak i poleciał w przepaść, gdzie przeznaczenie grób mu wyznaczyło.