Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/948

Ta strona została przepisana.

nadto los koczowniczej tej hordy. Chmury kruków, już na wierzchołkach gór uganiając się o zdobycz, już z chrzęstem skrzydeł tłumnie wpadając w szerokie przerwy lasu, obmierzłym wskazywały sposobem gdzie było życie, gdzie śmierć jest teraz. Słowem, oko najmniej oswojone z widokami, jakie zbyt często zdarzają się na pograniczu dwóch pokoleń nieprzyjaznych, poznałoby od razu okropne ślady zemsty Indyjskiej.
Jednakże piérwsze promienie słońca zastały Lenapów we łzach. Nie było słychać żadnego okrzyku zwycięztwa, żadnego pienia tryumfu. Ostatni wojownik obdarłszy resztę głów nieprzyjacielskich, wrócił już z pola bitwy, i zaledwo zdołał zmyć ślady krwawych dzieł swoich, śpieszył do spółobywateli, by ubolewać z nimi razem. Duma i zapał ustąpiły miejsca pokorze: po okrzykach zemsty, rozległy się jęki najgłębszego żalu.