Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/949

Ta strona została przepisana.

Chaty stały pustkami: ktokolwiek uszedł śmierci, biegł na przyległą równinę i łączył się do tłumu, w ponurem i uroczystém milczeniu składającego ogromne koło. Mimo różnicę dostojeństwa, płci i wieku, wszystkich jedno przejmowało uczucie, wszystkich oczy były utkwione w jedno miejsce wewnątrz koła, gdzie znajdował się przedmiot tak dotkliwej i powszechnej boleści.
Sześć dziewcząt Delawarskich z rozpuszczonemi po ramionach uplotami długich i czarnych włosów, zaledwo śmiejąc podnieść kiedy niekiedy rękę, rzucało wonne ziółka albo leśne kwiatki na mary uplecione z roślin, pachnących, na których pod baldakinem z tkanin indyjskich zrobionym na prędce, spoczywały martwe zwłoki czułej, szlachetnej, pełnej zapału Kory. Piękna jej postać uwinięta była w mnóstwo również prostych zasłon, a twarz tak niegdyś czarująca wdziękiem,