Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/951

Ta strona została przepisana.

połyskiwał jeszcze groźny oręż, na szyi i ramionach lśniło się mnóstwo kanaków i medali wszelkiego rodzaju, chociaż zagasłe jego oczy i twarz ostygła, przerażającą stawiły sprzeczność obok tego przepychu, którym duma starała się go otoczyć.
Na przeciw nieszczęśliwego syna, stał Szyngaszguk bez żadnej broni, bez żaddnej ozdoby, bez żadnego malowidła, prócz świetnego herbu żółwia raz nazawsze wypiętnowanego mu na piersiach. Od chwili jak się zgromadziło pokolenie, stary Mohikan nie spuścił oka z martwej twarzy swojego Unkasa. Wzrok jego był tak osłupiały, postać tak nieruchoma, iż gdyby nie konwulsyjne zżymania się, do jakich czasem boleść żalu doprowadzała ojca, a ciągła spokojność śmierci na obliczu syna, obcy przychodzień nie mógłby zgadnąć, kto z nich dwóch był pozbawiony życia.
Obok Szyngaszguka, strzelec w najgłęb-