Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/952

Ta strona została przepisana.

szém zadumaniu, z głową zwieszoną, opierał się na tej broni, co nie zdołała uratować jego przyjaciela. Trochę dalej Tamemund utrzymywany przez starszyznę pokolenia, zajmował mały wzgórek, skąd jednym rzutem oka mógł widzieć cały swój lud posępny i niemy.
We wnątrz, lecz blizko brzegu koła znajdował się jakiś przybylec w cudzoziemskim mundurze. Za kołem zaś, kilku konnych sług jego ż loźnym koniem stało jakby w gotowości do dalekiej drogi. Mundur jego pokazywał, iż należał do orszaku naczelnika Kanady: wyprawiony zapewne z poselstwem pokoju, gdy dzika popędliwość sprzymierzeńców uprzedziła tego starania, musiał zostać tylko cichym widzem wypadków sprzeczki, której zapobiedz nie zdołał.
Słońce już ubiegło czwartą część dziennej drogi, a ciągle jeszcze od wschodu jutrzenki niema bezwładność, godło o-