Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/960

Ta strona została przepisana.

śni w całém zgromadzeniu najgłębsza panowała cichość; przerywały ją tylko niekiedy gwałtowne wybuchnienia żalu. Delawarowie słuchali jakby oczarowani jakimś urokiem: na wyrazistych ich twarzach dawało się czytać każde odcienie powszechnie udzielających się wzruszeń. Dawid nawet uczuł ulgę słysząc tak miłe głosy, i kiedy już śpiewy ucichły, w oczach jego błyszczało jeszcze żywe rozrzewnienie.
Strzelec, który z pomiędzy białych jeden tylko rozumiał język Delawarów, podniosł trochę głowę, żeby niestracić żadnego słowa dziewcząt; lecz kiedy zaczęły wystawiać życie Unkasa i Kory w lasach szczęśliwych, wstrząsnął głową jako człowiek znający błąd prostej ich wiary i znowu schyliwszy czoło ku ziemi, aż do końca żałobnego obchodu stał zamyślony. Szczęściem wyrazy dzikich nie zrozumiałe dla Hejwarda i Munra, nie mogły obudzać ich żalu.