po zachodzie słońca jednej mili iśdź lasem z przewodnikiem takim. Są tu w puszczy Irokanie ukryci, a mianowany Mohawk pański, wie dobrze gdzie ich szukać.
— Tak więc powiadasz? — rzecze Hejward pocichu, schylając się do strzelca. — Ja sam miałem go trochę w podejrzeniu, ale Łeby nie zastraszać towarzyszek moich, starałem się ufność okazywać. Widać jednak że niedowierzałem jemu, kiedy wolałem już, sam szukać drogi niżeli iśdź za nim.
— Od pierwszego spojrzenia poznałem jakjej to bandy zbójca, — rzecze strzelec przykładając do ust palec na znak ostrożności. — Widzisz Pan nad innemi drzewami gałęzie tego jaworu cukrowego: łotr stoi o jego pień oparty i prawą nogę trzyma naprzód wyciągnioną, mógłbym stąd, — dodał uderzając zlekka po swojej rusznicy, — wsadzić mu kulę pod kolano i na cały miesiąc odebrać ochotę od włóczenia się po lasach. Gdybym raz jeszcze powrócił do niego; przebiegły hultaj
Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/97
Ta strona została przepisana.