Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.
—   101   —


miejsca. Musiałabyś siedzieć sama, albo Artur zechce ci ustąpić swego krzesła, i zepsuje nam to zabawę, — lub też weźmie inny numer dla siebie, co będzie nieprzyzwoicie, kiedy nie byłaś proszona. Nie możesz postawić kroku w żadną stronę, więc stój gdzie jesteś, — gderała Ludka jeszcze kwaśniej, bo z pośpiechu ukłuła się w palec.
Amelka, siedząc na podłodze z jednym bucikiem na nóżce, — rozpłakała się, a Małgosia zaczęła ją przekonywać, kiedy Artur zawołał z dołu, i dziewczęta zbiegły, zostawiając siostrę szlochającą, bo od czasu do czasu zapominając, że chce być dorosłą, zachowywała się, jak rozpieszczone dziecko. Skoro ta wesoła gromadka już miała wychodzić, Amelka groźnie zawołała przez poręcz od schodów:
— Pożałujesz, Ludko March, zobaczysz!
— Nie dbam o to! — odparła Ludwisia, ciskając za sobą drzwiami.
Doskonale się zabawili na „Siedmiu zamkach djamentowego jeziora“, było to bowiem przedstawienie tak świetne i zdumiewające, jak tylko można było pragnąć. Jednakże pomimo komicznych djabełków czerwonych, karłów przebiegłych, książąt i księżniczek wspaniałych, Ludka czuła kroplę goryczy w swej przyjemności. Złote loki królowej wieszczek przypomniały jej Amelkę, i w antraktach zajmowała ją myśl, co też ta siostrzyczka zrobi, „żeby ona pożałowała“. Często zachodziły między niemi sprzeczki, bo obie były żywego temperamentu i skłonne do uniesień, gdy je kto rozjątrzył. Amelka dręczyła Ludkę, ta zaś drażniła Amelkę, skąd powstawały wybuchy, których się obie potem wstydziły. Ludka, chociaż starsza, mniej umiała panować nad sobą, i ciężko jej było poskramiać krnąbrne usposobienie, wywołujące przykre