Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ma się rozumieć, że to dla Belli; Jerzy jej zawsze przysyła, ale te są szczególnie ładne! — wykrzyknęła Anna.
— Człowiek co przyniósł te kwiaty, powiedział, że one są dla pany March; jest także list, rzekła dziewczyna oddając wszystko Małgosi.
— Zabawna rzecz, od kogoż to? Nie wiedziałyśmy, że masz wielbiciela! — wołały panny, kręcąc się wkoło niej z najwyższą ciekawością i zadziwieniem.
— List od mamy, a kwiaty od Artura, — odrzekła z prostotą, przejęta wdzięcznością, że nie zapomniał o niej.
— Doprawdy? — powiedziała Anusia z figlarną minką, gdy Małgosia wsunęła list do kieszeni jakby talizman od zazdrości, próżności i fałszywej dumy; bo te kilka serdecznych słów sprawiły jej wielką ulgę, a śliczne kwiaty rozweseliły humor.
Czując się znowu prawie szczęśliwą, odłożyła parę róż i paproci dla siebie, a z reszty porobiła naprędce zgrabne bukieciki do staników, włosów i tiunik swych towarzyszek, ofiarując je tak uprzejmie — że Klara, najstarsza z sióstr, powiedziała, iż jest „najmilszą istotką jaką widziała kiedykolwiek“, a wszystkie oczarowane były jej drobną przysługą. Tem grzecznem znalezieniem się położyła koniec swojej rozpaczy, i gdy inne panienki poszły się pokazać pani Moffat, ujrzała w zwierciadle uszczęśliwioną i promienną twarz, przypinając sobie paprocie do ufryzowanych włosów, a róże do sukni, która już jej się nie wydawała tak bardzo lichą.
Zabawiła się doskonale tego wieczora, bo się natańczyła dowoli, wszyscy byli dla niej grzeczni, i usłyszała trzy komplementy. Najpierw, gdy Anusia poprosiła ją o śpiew, powiedział ktoś, że ma szczególnie piękny głos;