mieć dużo sukien, kiedy nigdzie nie bywa. Nie potrzebujesz posyłać do domu, stokrotko, chociażbyś ich miała dwanaście, bo mam odłożoną śliczną sukienkę niebieską jedwabną, z której wyrosłam, i włożysz ją, żeby mi sprawić przyjemność. Zrobisz to, moja droga?
— Dziękuję za tę dobroć, ale jeżeli się pani nie będzie wstydzić mojej starej sukni, to ja się za nią rumienić nie będę, bo jest w sam raz dla tak młodej dziewczynki, — powiedziała Małgosia.
— Pozwól, żebym sobie dogodziła, ubierając cię modnie. Przepadam za tem i jak ci włożę tę i ową drobnostkę, będziesz zupełnie piękną. Nikomu nie dam cię zobaczyć, póki nie będziesz gotową; wówczas wpadniemy jak Cinderella z matką wybrane na bal, — rzekła Bella przekonywającym tonem.
Małgosia nie zdołała odmówić jej uprzejmej propozycji, tak była bowiem ciekawa, czy „będzie piękna gdy włoży tę i ową drobnostkę“, że przyjęła stroje, i zapomniała o swej niechęci do Moffatów.
We czwartek wieczorem Bella zamknęła się ze swą pokojówką, i we dwie zrobiły z Małgosi piękną pannę. Ufryzowały, wyloczkowały głowę, wygładziły szyję i ręce pachnącym pudrem, posmarowały koralową pomadką usta, żeby czerwieńsze były, i Hortensja miała ochotę dodać jeszcze „sopuçon“ różu, ale Małgosia oparła się temu. Zasznurowały ją w niebieską jedwabną suknię tak ciasną, że jej trudno było oddychać, i tak wyciętą, że się zarumieniła spojrzawszy w zwierciadło. Dodały srebrne filigranowe bransolety, naszyjniki, broszę, nawet kolczyki, bo Hortensja je zawiesiła na niewidzialnym kawałku różowego jedwabiu. Bukiet z róż herbacianych przy staniku pogodził Małgosię z pokazaniem pięknych białych ramion,
Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/128
Ta strona została uwierzytelniona.