Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

upadła... Tak ją nauczała Salusia, pokrywając żal, że sama gorzej wygląda.
Z temi przestrogami na pamięci, ostrożnie zeszła Małgorzata ze schodów, i udała się do bawialnego pokoju, gdzie byli państwo Moffat i nieco wczesnych gości.
Wkrótce miała przekonać się, że strój piękny ma powab, który przyciąga pewną klasę ludzi, i zapewnia ich szacunek. Panny, które przedtem nie zwracały na nią uwagi, nagle stały się bardzo przyjazne. Panowie, którzy jej się tylko przyglądali na poprzedniem zebraniu, nie ograniczając sie już na tem, prosili, by ich przedstawiono i prawili niedorzeczne, ale przyjemne słówka. Panie siedzące na kanapach i krytykujące całe towarzystwo, pytały o nią ciekawie, i słyszała jak pani Moffat odpowiedziała jednej z nich:
— To „stokrotka“ March; jej ojciec jest pułkownikiem w wojsku; jedna z pierwszych rodzin naszych, ale pani wie, przeciwieństwa losu... Serdecznie przyjaźnią się z Laurenceʻami. To miła istotka, zapewniam panią. Mój Ned zupełnie szaleje za nią.
Stara lady przyłożyła do oczu lornetkę, by się drugi raz przyjrzeć Małgosi, która udawała, że nie słyszy i trochę była obrażoną gadaniną pani Moffat.
Nie przestawało jej być dziwnie, ale sobie wyobraziła, że gra rolę pięknej damy, i odtąd była swobodniejsza, chociaż ciasna suknia jej dolegała, ogon plątał się pod nogami, i w ciągłej była obawie, że kolczyki się odczepią, zginą lub połamią. Bawiąc się wachlarzem, wyśmiewała nieudolne żarty młodego gentlemana, który usiłował być dowcipnym, lecz nagle przestała się śmiać i zmieszał ją stojący nieopodal Artur. Patrzył na nią z nietajonem zdziwieniem, i zmiarkowała, że mu się nie podoba, chociaż