w stroju pana młodego, ale w czarnej masce. Gdy ją zdejmie, zobaczymy jak się wpatruje w piękną dziewicę, której serca nie może zdobyć, chociaż otrzymał jej rękę od srogiego ojca, — odrzekł trubadur.
— Ktoś mi tu szepnął, że ona kocha młodego Anglika, artystę, który ciągle stara się zbliżyć do niej, ale go odsuwa stary hrabia, — powiedziała dama, poczem przyłączyli się do tańczących.
Zabawa szła w najlepsze, kiedy się ukazał ksiądz, i poprowadziwszy oblubieńców do alkowy zasłoniętej ponsową aksamitną firanką, uklęknąć im kazał. Wesoły tłum umilkł, i tylko szmer fontann i szelest pomarańczowych gajów drzemiących przy świetle księżyca, przerywały tę ciszę, gdy hrabia Adelon przemówił:
— Panowie i panie, — darujcie, że was tu podstępnie zgromadziłem, żebyście świadkami byli ślubu mojej córki. Czekamy na obrzęd, ojcze!
Wszystkie oczy zwróciły się ku weselnej parze, i cichy szmer zadziwienia przebiegł przez całe grono, bo oblubieńcy nie zdjęli masek. Ciekawość i zdumienie ogarnęły serca, lecz uszanowanie powstrzymywało języki, póki się nie skończył obrzęd religijny. Wówczas zaintrygowani widzowie zebrali się wkoło hrabiego, prosząc o objaśnienie.
— Dałbym je wam chętnie, ale wiem tylko to, że moja nieśmiała Viola objawiła to życzenie, i musiałem ulec jej kaprysowi.
— Skończcie już tę komedję, moje dzieci, zrzućcie maski i przyjmijcie me błogosławieństwo.
Nie zgięli kolan, tylko maska, która spadła oblubieńcowi, odkryła szlachetną twarz Ferdynanda Devereux, zakochanego artysty, a na piersi połyskującej gwiazdą an-