z takim wyrazem twarzy, jakgdyby i ona nie lepiej użyła swych wakacji.
— Powiedzcie mi dziewczęta, czy macie już dosyć tej próby, czy chcecie ją przedłużyć jeszcze na tydzień? — zapytała, gdy Eliza przytuliła się, a inne zwróciły do niej pogodne twarze, jak kwiaty kierujące się za słońcem.
— Ja więcej nie chcę, — zawołała Ludwisia stanowczo.
— Ja także! — przywtórzyły tamte.
— Uważacie zatem, że lepiej mieć trochę obowiązków i żyć nieco dla innych; czy tak?
— Nie opłaci się próżnować i wałęsać się, — zauważyła Ludka potrząsając głową. — Jestem już znużona i wezmę się porządnie do wyuczenia się czego.
— Przypuśćmy, żebyś się uczyła gotować proste potrawy; to jest pożyteczna umiejętność, bez której trudno obejść się kobiecie, — rzekła pani March, śmiejąc się w duchu z obiadu Ludki. Spotkała bowiem pannę Crocker i dowiedziała się od niej szczegółów.
— Mamo, czyś ty umyślnie wyszła i porzuciła wszystko, żeby zobaczyć jak sobie poradzimy? — zawołała Małgosia, która ją o to podejrzewała cały dzień.
— Tak, chciałam was przekonać, o ile wygoda ogółu zależy od wiernego pełnienia obowiązków jednostek. Pókiśmy z Anną wszystko za was robiły, dobrze wam było, chociaż nie zdawałyście się szczęśliwe ani zadowolone. Dla nauczki chciałam wam pokazać, jakie skutki stąd wynikają, gdy każdy myśli tylko o sobie. Czy nie czujecie, że jest przyjemniej pomagać sobie nawzajem, mieć obo-