Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.
—   173   —


tak skromnie, że amerykańskie panny mogłyby z niej brać wzór. Bardzo jej też pochlebiło zapewnienie pana Neda, że przybył tylko dla zobaczenia się z nią.
Ludka zrozumiała, czemu Artur wykrzywiał się mówiąc o Kasi, zdawało się bowiem, że woła „nie zbliżaj się do mnie!“ Odbijała też silnie od swobodnego zachowania się innych dziewcząt. Eliza przyjrzawszy się nowym chłopcom, wyrzekła, że ten kulawy wcale nie jest „okropny“, owszem miły i słaby, więc będzie dla niego uprzejma. Gracja wydała się Amelce osóbką dobrze ułożoną i wesołą; wpatrywały się w siebie pewien czas w milczeniu i nagle zawiązały wielką przyjaźń.
Namiot, przekąska i krokiet były wysłane naprzód, więc się gromadka prędko wybrała, i dwa statki odbiły razem od brzegu, a pan Laurence został nad rzeką, powiewając kapeluszem. Artur z Ludką wiosłowali na jednej łódce, pan Brooke i Ned na drugiej.
Śmieszny kapelusz Ludwisi zasłużył na wotum dziękczynne, oddał bowiem tę ogólną przysługę, że wywołując śmiech, przełamał lody zapoznawania się, sprawiał przyjemny wietrzyk, powiewając w tę i w ową stronę, gdy wiosłowała, i według jej zdania, byłby w razie deszczu doskonałym parasolem dla całego towarzystwa. Kasia z niejakiem zdumieniem przyglądała się zachowaniu Ludki, zwłaszcza gdy upuściwszy wiosło, wykrzyknęła: „Krzysztofie Kolumbie!“ lub gdy Artur zapytał: „czy skaleczyłem cię, drogi kolego?“ — udeptał ją bowiem w nogę, zajmując jej miejsce przy wiośle. Ale przyjrzawszy się parę razy przez szkło „tej osobliwej dziewczynie“ zawyrokowała, że wprawdzie jest dziwaczna, ale ją bawi, i uśmiechała się potem do niej zdaleka.
Na drugim statku siedziała Małgosia naprzeciw