Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/204

Ta strona została uwierzytelniona.

pozyskam bogactwo i sławę. Toby mi się podobało, i takie jest moje ulubione marzenie.
— Ja pragnę zostać spokojnie w domu z ojcem, z mamą, i służyć mej rodzinie, — rzekła Eliza słodko.
— Nie życzysz sobie nic więcej? — spytał Artur.
— Odkąd mam fortepianik, jestem zupełnie zadowolona, chciałabym tylko, żebyśmy wszyscy byli zdrowi i zawsze razem złączeni, więcej niczego nie pragnę.
— Ja mam mnóstwo życzeń, ale najmilsze, to żeby pojechać do Rzymu, robić piękne obrazy i być najlepszą artystką na całym świecie, — oto skromne życzenie Amelki.
— Ambitna z nas gromadka, nieprawda? Wszyscy prócz Elizy chcemy być bogaci, sławni i znakomici pod każdym względem. Ciekawym, czy się komu spełnią te życzenia? — powiedział Artur, gryząc trawę jak zadumane cielę.
— Mam już wparawdzie klucz od mego zamku, ale czy będę mogła otworzyć nim drzwi, o tem się przekonamy, odezwała się dwuznacznie Ludka.
— Ja także mam klucz, ale mi go nie wolno spróbować; bodaj to kolegjum! — krzyknął Artur z niecierpliwem westchnieniem.
Amelka wskazując ołówek, rzekła; „oto mój klucz!“
— Ja nie mam żadnego, — rozpaczliwie powiedziała Małgosia.
— Owszem masz, — żywo odparł Artur.
— Jaki?
— Twarz swoją.
— Brednie; to się na nic nie zda.
— Poczekaj, — zobaczysz czy ci ona nie sprowadzi coś takiego, co warto posiadać, odparł śmiejąc się na myśl ślicznej tajemnicy, którą posiadał, jak mu się zdawało.