Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/206

Ta strona została uwierzytelniona.

według własnej woli; tak samo uczynił mój ojciec. Zrobiłbym to jutro, gdyby mógł kto pozostać przy staruszku.
Mówił gorączkowo i zdawał się gotów uskutecznić groźbę za najmniejszem zadrażnieniem, bardzo prędko wyrósł bowiem i pomimo pozornej ociężałości z młodzieńczą siłą pragnął uzyskać niezależność i puścić się w świat.
— Radzę ci odpłynąć na jednym z tych okrętów i nie wracać do domu, póki nie zakosztujesz życia według własnych pojęć, — rzekła Ludka, której wyobraźnia zapaliła się do tak śmiałego przedsięwzięcia, a serce przejęło się współczuciem dla tego, co nazywała „krzywdą Artura“.
— Nie masz słuszności, Ludko; nie wypada mówić w ten sposób, a Artur nie powinien słuchać złej rady. Spełnij życzenie dziadka, mój drogi chłopcze, — rzekła Małgosia macierzyńskim tonem, — dokładaj wszelkich starań w kolegjum, a jak dziadek zobaczy, że mu się chcesz przypodobać, jestem pewna, że nie będzie twardy i niesprawiedliwy. Sam powiadasz, że nie ma nikogo coby z nim mieszkał i kochał go, więc miałbyś sobie do wyrzucenia, gdybyś go opuścił bez jego woli. Nie bądź smutny, rozdrażniony, tylko pełnij obowiązki, a znajdziesz nagrodę, tak samo jak pan Brooke, którego wszyscy szanują i kochają.
— Cóż ty wiesz o nim? — zapytał Artur, który wdzięczny był za dobrą radę, lecz niechętny kazaniu, więc pragnął odwrócić rozmowę od siebie, po zwykłym wybuchu.
— Twój dziadek opowiadał mamie, że miał szczególne staranie o matce póki nie umarła, nie chciał wyjechać zagranicę jako nauczyciel do jakiegoś zamożnego domu, żeby jej nie opuścić; że wspiera dotąd staruszkę, która ją doglądała i nikomu o tem nie mówi, że jest szla-