będziesz grzeczny i polubisz książeczkę z abecadłem, — odrzekła Małgosia z łagodnym uśmiechem.
— Będę się starał.
— W takim razie możesz przychodzić, a ja cię wyuczę robót na drutach; wszakże szkoci to potrafią, a teraz właśnie żądane są skarpetki — dodała Ludka, potrząsając swoją, jakby wielką chorągwią wojenną. Po chwili rozstali się przy bramie.
Onego wieczoru, gdy Eliza grała panu Laurence o zmroku, Artur ukryty za firanką przysłuchiwał się małemu Dawidowi, którego muzyka pełna prostoty zawsze koiła jego kapryśne usposobienie. Stojąc tam, przyglądał się starcowi, który siedział z siwą głową wspartą na ręku, tkliwie zamyślony o ukochanej, nieżyjącej już wnuczce. Przypomniawszy sobie popołudniową rozmowę, Artur postanowił poświęcić się ochoczo i rzekł w duchu: — Wyrzeknę się mego zamku na lodzie i zostanę z tym drogim starcem, któremu potrzebny jestem, bo prócz mnie nikogo nie ma na całym świecie.
Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/209
Ta strona została uwierzytelniona.